Przejdź do głównej zawartości

Colgate Max White One | płyn do płukania ust

Z braku czasu dawno nie pojawiła się u mnie recenzja, więc dziś, z okazji Świąt, postanowiłam to nadrobić. Zwykle koncentrowałam się na recenzjach kosmetyków do twarzy lub włosów, tym razem będzie to coś innego, jednak w dalszym ciągu powiązane z kwestią zdrowia i urody ;) Jako że w roku akademickim piję duże ilości kawy i herbaty, profilaktycznie postanowiłam przypilnować żeby te "energodajne" napoje nie zmieniły przy okazji koloru zębów. Po przeczytaniu wielu opinii, zdecydowałam się na płyn Colgate Max White One. Jak się sprawdził?
Jak widać na załączonym wyżej zdjęciu, płyn znajduje się w poręcznej butelce o pojemności 500ml. Dostępne są jeszcze wersje mniejsze, ale ja zawsze nabywam tą większą. Nakrętka jednocześnie stanowi wygodny kieliszek. Płyn ma zielonkawą barwę i baaardzo przyjemny smak - to podkreślam, bo w przypadku płynów do płukania ust jestem na to szczególnie wyczulona i często pod koniec butelki stosowanie płynu zmienia się w małą torturę, bo smak wielu płynów nie tyle mnie już nudzi, co zwyczajnie jest mi od niego niedobrze. W tym przypadku jest zupełnie inaczej - smak jest dobry, miętowy, niezbyt chemiczny - moim skromnym zdaniem taki, jaki powinien mieć każdy płyn. Do tego w żaden sposób nie podrażnia dziąseł ani nie piecze w buzi. Zgodnie z zaleceniami producenta, płyn stosuję 2x dziennie po wyszczotkowaniu zębów i przy takim stosowaniu starcza mi na ok. miesiąc. Producent poleca także stosowanie z płynem pasty tej samej serii, ja jednak łączyłam płyn z pastami wybielającymi innych firm lub serii i w takim duecie też spełnia swoją funkcję - delikatnie dba o zęby, nie podrażnia, a przy tym faktycznie wydają się bielsze. Poniżej zdjęcie tylnej etykietki ze sposobem stosowania i składem:
Podsumowując:
Opakowanie: 4/5 (estetyczne i poręczne, jednak przy nieuważnym nalaniu do nakrętki płyn może ściekać po butelce i trzeba wycierać)
Zapach: 5/5
Konsystencja: (tu raczej nie ma co oceniać, płyn jak płyn ;)
Działanie: 5/5
Wydajność: 4,5/5
Dostępność: 5/5
Cena: ok. 16zł/500ml (ostatnio na promocji w Rossmannie udało mi się dostać wersję 500ml za 9,99 ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak zaplanować życie?

Znowu piszę późnym wieczorem, ale obiecałam sobie, że będę tu codziennie. To jestem. Dzień był całkiem miły, skończył się mój Weekend Nicnierobienia, więc odetchnęłam z ulgą (sic!) i trochę posprzątałam, skróciłam spodnie (tak. sama. ręcznie.), zrobiłam lekcję z uczniem i trochę poplanowałam przyszłość bliższą i dalszą. Z przyszłości bliższej, aczkolwiek mocno związanej z przyszłością dalszą, czeka mnie rekrutacja na studia drugiego stopnia. Co, gdzie, jak -  w tej kwestii więcej zdradzę dopiero za jakiś czas. Natomiast jeżeli chodzi o przyszłość "bliską-najbliższą", planowanie znacznie uprzyjemniła paczuszka z północy :) Dawno temu zamawiałam darmowe broszurki turystyczne na jednej stronie. Niestety, strona zmieniła nieco swój profil i już nie ma wysyłki broszurek. Na szczęście nie jestem typem, który łatwo się poddaje i postanowiłam pociągnąć za odpowiednie sznureczki. Tym sposobem dotarłam do redakcji jednej strony turystycznej traktującej o Finlandii, gdzie - mimo, że no

I moja kariera aktorska legła w gruzach

A zapowiadało się tak dobrze... Przypadkiem trafiłam na ogłoszenie, że w okolicy będzie kręcony film i ekipa poszukuje statystów. Wymagany wiek się zgadzał, więc wczoraj z nudów stwierdziłam - a co mi tam, nie mam nic do stracenia, wyślę im swoje zdjęcia i najwyżej ktoś się pośmieje. Chciałabym zobaczyć swoją minę, kiedy dziś po południu sprawdziłam maila i zobaczyłam odpowiedź. Ba, ZAPROSZENIE na plan filmowy. I co? I muszę zrezygnować, bo zdjęcia będą realizowane w piątek od wieczora do wczesnych godzin porannych w sobotę. A akurat w tę sobotę moja przyjaciółka ma ślub i nie może mnie tam zabraknąć. Masz Ci los, a już czułam pod stopami czerwone dywany Hollywood :( A tak serio, trochę szkoda, bo zawsze mnie ciekawiło powstawanie tego typu produkcji. Może kiedyś jeszcze będzie szansa, teraz wracam do moich książek i fińskiego :)

Lista zażaleń

Zupełnie nie wiem co mi się dziś stało, ale nie miałam ochoty na nic. Dopadł mnie jakiś smutek, sama nie mam pojęcia dlaczego. Cały dzień snułam się z kąta w kąt, a potem miałam pretensje do siebie, że zmarnowałam czas. No, niezupełnie, bo zrobiłam kilka zdjęć mojemu futrzakowi. Co prawda sesja jakoś szczególnie go nie ucieszyła, ale przynajmniej zwierzak starał się jakoś ehem... pozować ;) Chociaż widząc jego minę, jestem pewna, że właśnie obmyślał plan ucieczki. Dobija mnie rekrutacja na studia II stopnia, szukanie mieszkania w Krakowie (a nawet nie wiem czy mnie przyjmą na studia, wszystko okaże się dopiero pod koniec września, a wtedy dobrego mieszkania raczej nie znajdę), nagła wizyta u dentysty w przyszłym tygodniu, a do tego dochodzą przepadające lekcje z uczniami i w rezultacie brak odpowiedniej ilości środków na koncie. Wyjazd na północ coraz bliżej, pieniędzy coraz mniej, euro muszę skombinować. Czuję się trochę jak dziecko we mgle i mam nadzieję, że to tymczasowe.