Przejdź do głównej zawartości

Yves Rocher, Eclat Radiance, Vinaigre de Rinçage | Płukanka octowa z malin

Płukankę octową z malin kupiłam w przypływie impulsu, przy okazji zakupów kosmetycznych na wyjazd do Skarba, czyli w grudniu zeszłego roku. W Yves Rocher kupuję głównie kosmetyki do ciała, tj. żele pod prysznic, dostępne w fajnych, małych opakowaniach idealnych do walizki, lub wspaniały balsam waniliowy, który uwielbiam ze cudowne działanie i zapach przywołujący masę pozytywnych wspomnień ;) Podczas grudniowych zakupów oprócz żelu pod prysznic w koszyku wylądował także szampon i wspomniana płukanka, "bohaterka" dzisiejszego wpisu.


Zdjęcie przedstawia pustą buteleczkę, bo często "sesję zdjęciową" robię kiedy już skończę dany produkt i faktycznie mogę go zrecenzować. Wcześniej jakoś zapominam o zdjęciu.

Jak widzicie, płukanka dostępna jest w poręcznej buteleczce o pojemności 150ml. Zakrętka wygląda ciekawie, ma charakterystyczny kształt, który bardzo ułatwia otwieranie nawet mokrymi dłońmi. A kiedy otworzymy butelkę, uderza nas przepiękny, co ważne, NATURALNY, zapach malin. Baardzo wyraźny, skondensowany, słodki i uzależniający. Osoby znające ten produkt pewnie doskonale wiedzą co mam teraz na myśli ;)

Producent obiecuje, że po zastosowaniu produktu nasze włosy będą wygładzone, błyszczące i miękkie. Płukanka została wykonana w 98% z produktów pochodzenia roślinnego. Nie zawiera parabenów ani silikonów.
Skład:
Aqua/Water, Acetum/Vinegar, Parfum/Fragrance, Palmitamidopropyltrimonium chloride, Caprylyl/Capryl glucoside, Propylene glycol, Salicylic acid, Aroma (flavor), Cetrimonium chloride, Citric acid, Methylpropanediol, Alcohol, Cl 14700 (Red 4), Cl 17200 (Red 33), Cl 42090 (Blue 1)

Co ja sądzę o tej płukance? Naprawdę ciężko mi powiedzieć. Zdecydowanie jej najmocniejszą stroną jest przepiękny, malinowy zapach. Minusem jest to, że nie utrzymuje się on na włosach, nad czym bardzo ubolewam. Jeśli chodzi o działanie, też mam mieszane zdanie. Płukanka ładnie domyka łuski włosów, dzięki czemu są gładkie i nabierają blasku. Efekt niestety nie jest długotrwały, utrzymuje się tylko do następnego mycia, co też jest wg mnie na minus. Oprócz tego wydajność jest naprawdę kiepska, czego winą może być też długość moich włosów, ale przepraszam - dla płukanki nikt sobie pukli ścinał nie będzie, choćby nie wiem jak powalająco pachniała ;)

Podsumowując:
Opakowanie: 4/5 (zdecydowanie zwiększyłabym pojemność)
Zapach: 5/5
Konsystencja: 5/5
Działanie: 3/5
Wydajność: 2/5 (konsystencja+sposób użycia+długie włosy=starcza na kilka myć)
Dostępność: 4/5 (w każdym Yves Rocher)
Cena: 24,90zł/150ml

No cóż, sądzę, że nawet samemu w domu można zrobić płukankę o podobnym, a może nawet i lepszym działaniu, a wyjdzie zdrowiej dla naszych portfeli. Gdybym jednak miała niekończące się źródło mamony, gdyby nawet płukanka nie robiła kompletnie nic, kupowałabym ją za sam zapach ;)

A Wy co o niej sądzicie? Znacie? Lubicie?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak zaplanować życie?

Znowu piszę późnym wieczorem, ale obiecałam sobie, że będę tu codziennie. To jestem. Dzień był całkiem miły, skończył się mój Weekend Nicnierobienia, więc odetchnęłam z ulgą (sic!) i trochę posprzątałam, skróciłam spodnie (tak. sama. ręcznie.), zrobiłam lekcję z uczniem i trochę poplanowałam przyszłość bliższą i dalszą. Z przyszłości bliższej, aczkolwiek mocno związanej z przyszłością dalszą, czeka mnie rekrutacja na studia drugiego stopnia. Co, gdzie, jak -  w tej kwestii więcej zdradzę dopiero za jakiś czas. Natomiast jeżeli chodzi o przyszłość "bliską-najbliższą", planowanie znacznie uprzyjemniła paczuszka z północy :) Dawno temu zamawiałam darmowe broszurki turystyczne na jednej stronie. Niestety, strona zmieniła nieco swój profil i już nie ma wysyłki broszurek. Na szczęście nie jestem typem, który łatwo się poddaje i postanowiłam pociągnąć za odpowiednie sznureczki. Tym sposobem dotarłam do redakcji jednej strony turystycznej traktującej o Finlandii, gdzie - mimo, że no...

I moja kariera aktorska legła w gruzach

A zapowiadało się tak dobrze... Przypadkiem trafiłam na ogłoszenie, że w okolicy będzie kręcony film i ekipa poszukuje statystów. Wymagany wiek się zgadzał, więc wczoraj z nudów stwierdziłam - a co mi tam, nie mam nic do stracenia, wyślę im swoje zdjęcia i najwyżej ktoś się pośmieje. Chciałabym zobaczyć swoją minę, kiedy dziś po południu sprawdziłam maila i zobaczyłam odpowiedź. Ba, ZAPROSZENIE na plan filmowy. I co? I muszę zrezygnować, bo zdjęcia będą realizowane w piątek od wieczora do wczesnych godzin porannych w sobotę. A akurat w tę sobotę moja przyjaciółka ma ślub i nie może mnie tam zabraknąć. Masz Ci los, a już czułam pod stopami czerwone dywany Hollywood :( A tak serio, trochę szkoda, bo zawsze mnie ciekawiło powstawanie tego typu produkcji. Może kiedyś jeszcze będzie szansa, teraz wracam do moich książek i fińskiego :)

Nieprawdopodobne, ale prawdziwe, czyli trochę o paznokciach

Tak! Dlaczego tak zaczęłam tytuł dzisiejszego postu? To proste, akurat paznokcie to nigdy nie była moja bajka, a przynajmniej jeszcze do niedawna nie rozumiałam jak można ekscytować się tym tematem.