Co prawda zaczęłam już pisać nową recenzję, ale wcześniej muszę jednak pomęczyć Was jeszcze trochę prywatą i zrobić mały update co u mnie. Otóż... Kiedy pisałam tu ostatni post, byłam na etapie poprawiania kropek i przecinków w pracy magisterskiej, a nim się obejrzałam minął miesiąc i już mogę Wam napisać, że w zeszłym tygodniu obroniłam tytuł magistra i zakończyłam przygodę ze studiami magisterskimi! Jak było na obronie i co planuję teraz?
Hmm, było szybko, kameralnie (oprócz mnie tego dnia broniła się tylko jedna osoba) i śmiesznie. Naprawdę, pomimo stresu związanego z egzaminem i powagą sytuacji, komisja starała się wprowadzić bardzo miłą, wręcz przyjacielską atmosferę, co całkiem dobrze im wyszło. O tak, z perspektywy czasu swój licencjat postrzegam jako porządną szkołę przetrwania, jednak studia magisterskie na mojej uczelni będę wspominać z ogromną sympatią.
Wcześniej wyprowadziłam się z malowniczego Krakowa, więc pierwszą przeprowadzkę w tym roku także mam za sobą. Pierwszą, bo druga już tuż tuż… Zgadza się, za miesiąc o tej porze będę już w Finlandii ze swoim Skarbem! Teraz pewnie powinnam napisać sztampowy tekst w stylu „a wydaje się jakbyśmy wczoraj zastanawiali się kiedy byłby najlepszy czas na przeprowadzkę”, ale… No cóż, faktycznie wydaje się jakby to było wczoraj! :) Szczerze mówiąc, dopiero oswajam się z myślą, że mogę pisać przed nazwiskiem trzy literki, a już kilka dni od obrony minęło. Kilka dni, które swoją drogą mijają w ślimaczym tempie! Może to wynika z faktu, że niedługo przyjeżdża K, w związku z czym czas ciągnie się jak krówki mordoklejki, a może to dlatego, że ten dosyć intensywny okres w moim życiu nagle dobiegł końca. A może chodzi i o to, i o to?
Wolne dni staram się produktywnie spożytkować. Dużo czytam, maniakalnie utrwalam słówka z fińskiego na Memrise, a od czasu do czasu obijam się grając w stare gry, które przenoszą mnie w czasy beztroskiego dzieciństwa. W miniony weekend wybraliśmy się też z rodziną w Beskidy Zachodnie i zdobyliśmy szczyt Babiej Góry. To właśnie zdjęciami z tej wycieczki upstrzony jest ten post ;)
Przyznam szczerze, że do tej pory naiwnie myślałam, że ogarnięcie wszystkiego związanego z moją obroną będzie najpoważniejszym problemem, z którym przyjdzie mi się zmierzyć w tym roku. Myliłam się. Teraz, tj. po studiach, nadszedł czas na „normalne” ubezpieczenie się, co w moim przypadku niekoniecznie będzie łatwe i przyjemne. Wszystko przez to, że znajduję się w takim punkcie zawieszenia: skończyłam studia, ale za miesiąc przeprowadzam się do innego kraju, czyli tu w Polsce nie pójdę do pracy, ani nie zarejestruję się na miesiąc jako osoba bezrobotna. Muszę też pomyśleć o opcji, która gwarantowałaby mi ubezpieczenie na czas kiedy będę już mieszkać w Finlandii, ale jeszcze nie zarejestruję tam swojego pobytu i nie zdobędę ubezpieczenia „na miejscu”. Przyznaję bez bicia, że dopóki się uczyłam, kwestią ubezpieczenia szczególnie się nie zajmowałam, a moi rodzice też nigdy nie rozmawiali ze mną na tego typu tematy i już wiem, że to był błąd. W każdym razie teraz trochę panikuję i czuję się niesamowicie przytłoczona, ale wiem, że wystarczy wykonać telefon (tudzież kilka) w odpowiednie miejsca i o wszystko dokładnie wypytać.
Jeżeli chodzi o sam pobyt w Finlandii, sprawa wygląda tak, że jako obywatelka kraju Unii Europejskiej, mogę przebywać tam 3 miesiące, ale po tym czasie muszę zarejestrować swój pobyt na policji. Po 3 miesiącach MUSZĘ, co nie znaczy, że nie mogę zrobić tego wcześniej. I tak też zamierzamy zrobić z K., po przylocie jak najszybciej (tzn. po weekendzie) udamy się na policję i postaramy się rozpocząć wszelkie potrzebne procedury, nie mamy zamiaru czekać na ostatnią chwilę. Mam nadzieję, że jak uda nam się dopiąć sprawy związane z rejestracją pobytu w kraju, wszelkie inne formalności nie będą sprawiać wielkiego problemu. I zdaję sobie sprawę, że za dużo tutaj tego „nie wiem”, „mam nadzieję”, „chyba” i „powinniśmy”, ale postanowiłam pisać na blogu na bieżąco co się dzieje, jakie mam wątpliwości i jak wygląda cały proces przeprowadzki za granicę z powodu innego niż praca czy studia. Mam także nadzieję, że kiedyś wrócę do tych postów i z rozrzewnieniem będę wspominać jak to było i czego człowiek się bał ;)
Ostatnio też poczyniliśmy mały kroczek naprzód; zdecydowaliśmy, że z lotniska z Helsinek do Tampere pojedziemy pociągiem, a nie autobusem, co okazało się dla nas opcją znacznie bardziej komfortową i (ku naszemu zaskoczeniu) tańszą. Ogólnie bilety na pociąg w Finlandii słyną z tego, że powalają ceną, na szczęście nam udało się dziś kupić bilety po 10€, a nie 27€ jak to wyszłoby za autobus. Znaleźliśmy też kurs fińskiego dla mnie, ale tutaj zapisy będą dopiero pod koniec sierpnia, więc musimy tylko przypilnować daty. No dobrze, tyle ględzenia na dzisiaj. Jak możecie zobaczyć w tytule, to dopiero pierwsza część przeprowadzkowego ogarniania. Coś czuję, że wyjdzie z tego cały odrębny cykl postów, które mam nadzieję choć odrobinę przydadzą się komuś, kto znajdzie się w podobnej sytuacji :)
Hmm, było szybko, kameralnie (oprócz mnie tego dnia broniła się tylko jedna osoba) i śmiesznie. Naprawdę, pomimo stresu związanego z egzaminem i powagą sytuacji, komisja starała się wprowadzić bardzo miłą, wręcz przyjacielską atmosferę, co całkiem dobrze im wyszło. O tak, z perspektywy czasu swój licencjat postrzegam jako porządną szkołę przetrwania, jednak studia magisterskie na mojej uczelni będę wspominać z ogromną sympatią.
Wcześniej wyprowadziłam się z malowniczego Krakowa, więc pierwszą przeprowadzkę w tym roku także mam za sobą. Pierwszą, bo druga już tuż tuż… Zgadza się, za miesiąc o tej porze będę już w Finlandii ze swoim Skarbem! Teraz pewnie powinnam napisać sztampowy tekst w stylu „a wydaje się jakbyśmy wczoraj zastanawiali się kiedy byłby najlepszy czas na przeprowadzkę”, ale… No cóż, faktycznie wydaje się jakby to było wczoraj! :) Szczerze mówiąc, dopiero oswajam się z myślą, że mogę pisać przed nazwiskiem trzy literki, a już kilka dni od obrony minęło. Kilka dni, które swoją drogą mijają w ślimaczym tempie! Może to wynika z faktu, że niedługo przyjeżdża K, w związku z czym czas ciągnie się jak krówki mordoklejki, a może to dlatego, że ten dosyć intensywny okres w moim życiu nagle dobiegł końca. A może chodzi i o to, i o to?
Wolne dni staram się produktywnie spożytkować. Dużo czytam, maniakalnie utrwalam słówka z fińskiego na Memrise, a od czasu do czasu obijam się grając w stare gry, które przenoszą mnie w czasy beztroskiego dzieciństwa. W miniony weekend wybraliśmy się też z rodziną w Beskidy Zachodnie i zdobyliśmy szczyt Babiej Góry. To właśnie zdjęciami z tej wycieczki upstrzony jest ten post ;)
Przyznam szczerze, że do tej pory naiwnie myślałam, że ogarnięcie wszystkiego związanego z moją obroną będzie najpoważniejszym problemem, z którym przyjdzie mi się zmierzyć w tym roku. Myliłam się. Teraz, tj. po studiach, nadszedł czas na „normalne” ubezpieczenie się, co w moim przypadku niekoniecznie będzie łatwe i przyjemne. Wszystko przez to, że znajduję się w takim punkcie zawieszenia: skończyłam studia, ale za miesiąc przeprowadzam się do innego kraju, czyli tu w Polsce nie pójdę do pracy, ani nie zarejestruję się na miesiąc jako osoba bezrobotna. Muszę też pomyśleć o opcji, która gwarantowałaby mi ubezpieczenie na czas kiedy będę już mieszkać w Finlandii, ale jeszcze nie zarejestruję tam swojego pobytu i nie zdobędę ubezpieczenia „na miejscu”. Przyznaję bez bicia, że dopóki się uczyłam, kwestią ubezpieczenia szczególnie się nie zajmowałam, a moi rodzice też nigdy nie rozmawiali ze mną na tego typu tematy i już wiem, że to był błąd. W każdym razie teraz trochę panikuję i czuję się niesamowicie przytłoczona, ale wiem, że wystarczy wykonać telefon (tudzież kilka) w odpowiednie miejsca i o wszystko dokładnie wypytać.
Jeżeli chodzi o sam pobyt w Finlandii, sprawa wygląda tak, że jako obywatelka kraju Unii Europejskiej, mogę przebywać tam 3 miesiące, ale po tym czasie muszę zarejestrować swój pobyt na policji. Po 3 miesiącach MUSZĘ, co nie znaczy, że nie mogę zrobić tego wcześniej. I tak też zamierzamy zrobić z K., po przylocie jak najszybciej (tzn. po weekendzie) udamy się na policję i postaramy się rozpocząć wszelkie potrzebne procedury, nie mamy zamiaru czekać na ostatnią chwilę. Mam nadzieję, że jak uda nam się dopiąć sprawy związane z rejestracją pobytu w kraju, wszelkie inne formalności nie będą sprawiać wielkiego problemu. I zdaję sobie sprawę, że za dużo tutaj tego „nie wiem”, „mam nadzieję”, „chyba” i „powinniśmy”, ale postanowiłam pisać na blogu na bieżąco co się dzieje, jakie mam wątpliwości i jak wygląda cały proces przeprowadzki za granicę z powodu innego niż praca czy studia. Mam także nadzieję, że kiedyś wrócę do tych postów i z rozrzewnieniem będę wspominać jak to było i czego człowiek się bał ;)
Ostatnio też poczyniliśmy mały kroczek naprzód; zdecydowaliśmy, że z lotniska z Helsinek do Tampere pojedziemy pociągiem, a nie autobusem, co okazało się dla nas opcją znacznie bardziej komfortową i (ku naszemu zaskoczeniu) tańszą. Ogólnie bilety na pociąg w Finlandii słyną z tego, że powalają ceną, na szczęście nam udało się dziś kupić bilety po 10€, a nie 27€ jak to wyszłoby za autobus. Znaleźliśmy też kurs fińskiego dla mnie, ale tutaj zapisy będą dopiero pod koniec sierpnia, więc musimy tylko przypilnować daty. No dobrze, tyle ględzenia na dzisiaj. Jak możecie zobaczyć w tytule, to dopiero pierwsza część przeprowadzkowego ogarniania. Coś czuję, że wyjdzie z tego cały odrębny cykl postów, które mam nadzieję choć odrobinę przydadzą się komuś, kto znajdzie się w podobnej sytuacji :)
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń