Przejdź do głównej zawartości

FARMONA | Radical, wzmacniająca mgiełka do włosów zniszczonych i wypadających

Dzień dobry! Powracam do Was z obiecaną nową recenzją. Co tym razem wzięłam pod lupę? Skoro ostatnio pisałam o waniliowym żelu do kąpieli i pod prysznic Yves Rocher, teraz postanowiłam napisać coś o kosmetyku do włosów. Jak możecie wyczytać z tematu, dzisiejszy post dotyczy wzmacniającej mgiełki do włosów zniszczonych i wypadających Radical. Cóż to takiego i jak mgiełka sprawdziła się u mnie? Zapraszam do lektury!


Co obiecuje producent?
Jak wynika ze zdjęcia, po użyciu mgiełki nasze włosy powinny stać się lśniące, wygładzone, wzmocnione i zregenerowane, a przy regularnym użyciu także grube, mocne, gładkie i odporne na działanie czynników zewnętrznych oraz mechaniczne jak rozczesywanie czy układanie. Ponadto mgiełka ma nie sklejać ani nie obciążać naszych włosów.

Skład dla ciekawych:

Jak mgiełka sprawdziła się u mnie?
No cóż... Całkiem przeciętnie. Skuszona ceną i kilkoma pozytywnymi recenzjami, dodatkowo trochę przestraszona wypadaniem włosów, postanowiłam przetestować kosmetyk. Zawiodłam się już na samym początku, bo okazało się, że pompka w egzemplarzu, który mi się trafił, jest uszkodzona i po każdym naciśnięciu nie wraca na swoje miejsce automatycznie, tylko muszę własnoręcznie podnosić, żeby znowu psiknąć na włosy. Trochę to uciążliwe, ale mam nadzieję, że ogólnie pompki działają jak trzeba i tylko mi dostał się wadliwy produkt.
Drugim rozczarowaniem jest zapach. Okropny, chemiczny, w ogóle nie przypadł mi do gustu! Fuj!
Niestety, działanie też pozostawia wiele do życzenia. Włosy mam bardzo lśniące, więc tutaj różnicy żadnej nie zauważyłam, a o obiecanej gładkości, wzmocnieniu i regeneracji mogę zapomnieć. Wręcz przeciwnie, po każdym użyciu miałam wrażenie, że włosy stały się suche i szorstkie. Na dodatek ten zapach... Jedyne z obietnic producenta, które sprawdziły się w moim przypadku, to brak sklejenia i obciążenia włosów. Jednak to trochę za mało, by mówić o udanym kosmetyku.
Podsumowując:
Opakowanie: 0/5 (średnio poręczna butelka, no i ta pompka!)
Zapach: 0/5
Konsystencja: 4/5 (po prostu dobra, jak przy każdej mgiełce to kolorowa woda, w tym przypadku o okropnym zapachu)
Działanie: 1/5
Wydajność: 4/5
Dostępność: 4/5
Cena: ok. 7zł / 200ml

Wyszło jak wyszło. Do przetestowania tej mgiełki raczej Was nie zachęciłam, a może wcześniej ją znałyście? Na mnie ten złotawy śmierdzioszek nie zrobił pozytywnego wrażenia. Dawno już przelałam go do bardziej poręcznej butelki z działającą pompką. Teraz zastanawiam się co z tym fantem zrobić i czy istnieje jakiś cudowny sposób, żeby ulepszyć działanie mgiełki. Jakieś pomysły? Macie sprawdzone sposoby na domowe ratowanie takich kosmetycznych bubli? Będę wdzięczna za wszelkie wskazówki!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak zaplanować życie?

Znowu piszę późnym wieczorem, ale obiecałam sobie, że będę tu codziennie. To jestem. Dzień był całkiem miły, skończył się mój Weekend Nicnierobienia, więc odetchnęłam z ulgą (sic!) i trochę posprzątałam, skróciłam spodnie (tak. sama. ręcznie.), zrobiłam lekcję z uczniem i trochę poplanowałam przyszłość bliższą i dalszą. Z przyszłości bliższej, aczkolwiek mocno związanej z przyszłością dalszą, czeka mnie rekrutacja na studia drugiego stopnia. Co, gdzie, jak -  w tej kwestii więcej zdradzę dopiero za jakiś czas. Natomiast jeżeli chodzi o przyszłość "bliską-najbliższą", planowanie znacznie uprzyjemniła paczuszka z północy :) Dawno temu zamawiałam darmowe broszurki turystyczne na jednej stronie. Niestety, strona zmieniła nieco swój profil i już nie ma wysyłki broszurek. Na szczęście nie jestem typem, który łatwo się poddaje i postanowiłam pociągnąć za odpowiednie sznureczki. Tym sposobem dotarłam do redakcji jednej strony turystycznej traktującej o Finlandii, gdzie - mimo, że no

I moja kariera aktorska legła w gruzach

A zapowiadało się tak dobrze... Przypadkiem trafiłam na ogłoszenie, że w okolicy będzie kręcony film i ekipa poszukuje statystów. Wymagany wiek się zgadzał, więc wczoraj z nudów stwierdziłam - a co mi tam, nie mam nic do stracenia, wyślę im swoje zdjęcia i najwyżej ktoś się pośmieje. Chciałabym zobaczyć swoją minę, kiedy dziś po południu sprawdziłam maila i zobaczyłam odpowiedź. Ba, ZAPROSZENIE na plan filmowy. I co? I muszę zrezygnować, bo zdjęcia będą realizowane w piątek od wieczora do wczesnych godzin porannych w sobotę. A akurat w tę sobotę moja przyjaciółka ma ślub i nie może mnie tam zabraknąć. Masz Ci los, a już czułam pod stopami czerwone dywany Hollywood :( A tak serio, trochę szkoda, bo zawsze mnie ciekawiło powstawanie tego typu produkcji. Może kiedyś jeszcze będzie szansa, teraz wracam do moich książek i fińskiego :)

Nieprawdopodobne, ale prawdziwe, czyli trochę o paznokciach

Tak! Dlaczego tak zaczęłam tytuł dzisiejszego postu? To proste, akurat paznokcie to nigdy nie była moja bajka, a przynajmniej jeszcze do niedawna nie rozumiałam jak można ekscytować się tym tematem.