Przejdź do głównej zawartości

Pollena-Ostrzeszów, Biały Jeleń | hipoalergiczny nawilżający krem do twarzy ŁAGODZENIE

Dzisiaj przygotowałam dla Was recenzję kremu nawilżającego z serii Łagodzenie od firmy Biały Jeleń, której produkty zawsze zdają u mnie egzamin na 5 :) Do tej pory mogliście się zapoznać z moją opinią o ich płynie micelarnym >KLIK< oraz odżywce do włosów z chlorofilem i proteinami keratyny >KLIK<. A jak było tym razem?
Ci, którzy czytują bloga regularnie wiedzą, że moja cera stanowi pielęgnacyjne wyzwanie i nie każdy krem do cery wrażliwej jej odpowiada. No dobrze, nie będę już więcej przeciągać, zapraszam do lektury recenzji!

Krem znajduje się w poręcznej tubce o pojemności 100ml zamykanej na tzw. klik, co moim zdaniem jest o niebo wygodniejsze od tubek zamykanych na zakrętkę. Opakowanie typowe dla Białego Jelenia: proste, ascetyczne i estetyczne. Tubka zapakowana jest także w kartonik, na którym znajdziemy wszystkie potrzebne informacje o produkcie, takie jak składniki, zastosowanie, sposób użycia oraz informację o substancjach pielęgnujących zawartych w kremie. 
Co obiecuje nam producent?
Proszę bardzo, informacja z pierwszej ręki (tzn. opakowania ;)


Zgodnie z zapewnieniami producenta, krem bardzo dobrze nawilża i, co ważne, na twarzy nie zostaje nam tłusty film. Co prawda, skóra trochę się błyszczy, ale nie jest to krem matujący, więc tą drobną niedogodność można wybaczyć ;)
Jak krem sprawdził się u mnie?
Dla mnie najważniejsze jest by krem nie zrobił mi tzw. masakry na twarzy, a muszę przypomnieć, że moja skóra reaguje wręcz natychmiast jeżeli krem okaże się za mocny. Tutaj Biały Jeleń po raz kolejny zdał egzamin. Krem bardzo dobrze poradził sobie z nawilżeniem i odżywieniem mojej skóry. Po zastosowaniu na noc dopiero rano zauważyłam kilka suchych skórek w najbardziej problematycznym obszarze twarzy, więc źle nie było :) Ponadto, krem szybko się wchłania i pozostawia skórę mięciutką i miłą w dotyku, a do rozprowadzenia na całej twarzy wystarczy parę kropel, co stanowi plus dla jego wydajności. Zgodnie z obietnicą producenta, nie powoduje podrażnień, a te, które już są delikatnie łagodzi. Jeżeli chodzi o konsystencję, może i jest ona mniej "zbita" niż innych kremów, ale nie przekłada się to negatywnie na wydajność, a dzięki temu krem nie zapycha i jego stosowanie jest czystą przyjemnością. Jedyna rzecz jakiej się bałam jest zapach kremu. Delikatny i świeży, ale jednak jest, a jako osoba z cerą wrażliwą staram się unikać jak ognia wszelkich substancji zapachowych. Jak jednak widać poniżej, znajdują się one na ostatnim miejscu w składzie i widocznie faktycznie jest ich tak mało, że nie mogą zaszkodzić skórze. Ogólnie rzecz biorąc, jest to bardzo lekki, przyjemny i tani krem, do którego z pewnością będę wracać.
Skład dla dociekliwych:
Podsumowując:
Opakowanie: 5/5
Zapach: 4.5/5
Konsystencja: 5/5
Działanie: 4.5/5 (pół punktu odejmuję jednak za te suche skórki rano ;)
Wydajność: 5/5
Dostępność: 4/5 (punkt poleciał za to, że ciągle mało mi Białego Jelenia w sklepach!)
Cena: ok. 10zł/100ml

A Wy, znacie ten krem, lubicie? A może są tu inne osoby z naprawdę wrażliwą skórą? W jaki sposób ją pielęgnujecie? Będę wdzięczna za wszelkie wskazówki :)

Pozdrawiam Was ciepło!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak zaplanować życie?

Znowu piszę późnym wieczorem, ale obiecałam sobie, że będę tu codziennie. To jestem. Dzień był całkiem miły, skończył się mój Weekend Nicnierobienia, więc odetchnęłam z ulgą (sic!) i trochę posprzątałam, skróciłam spodnie (tak. sama. ręcznie.), zrobiłam lekcję z uczniem i trochę poplanowałam przyszłość bliższą i dalszą. Z przyszłości bliższej, aczkolwiek mocno związanej z przyszłością dalszą, czeka mnie rekrutacja na studia drugiego stopnia. Co, gdzie, jak -  w tej kwestii więcej zdradzę dopiero za jakiś czas. Natomiast jeżeli chodzi o przyszłość "bliską-najbliższą", planowanie znacznie uprzyjemniła paczuszka z północy :) Dawno temu zamawiałam darmowe broszurki turystyczne na jednej stronie. Niestety, strona zmieniła nieco swój profil i już nie ma wysyłki broszurek. Na szczęście nie jestem typem, który łatwo się poddaje i postanowiłam pociągnąć za odpowiednie sznureczki. Tym sposobem dotarłam do redakcji jednej strony turystycznej traktującej o Finlandii, gdzie - mimo, że no

I moja kariera aktorska legła w gruzach

A zapowiadało się tak dobrze... Przypadkiem trafiłam na ogłoszenie, że w okolicy będzie kręcony film i ekipa poszukuje statystów. Wymagany wiek się zgadzał, więc wczoraj z nudów stwierdziłam - a co mi tam, nie mam nic do stracenia, wyślę im swoje zdjęcia i najwyżej ktoś się pośmieje. Chciałabym zobaczyć swoją minę, kiedy dziś po południu sprawdziłam maila i zobaczyłam odpowiedź. Ba, ZAPROSZENIE na plan filmowy. I co? I muszę zrezygnować, bo zdjęcia będą realizowane w piątek od wieczora do wczesnych godzin porannych w sobotę. A akurat w tę sobotę moja przyjaciółka ma ślub i nie może mnie tam zabraknąć. Masz Ci los, a już czułam pod stopami czerwone dywany Hollywood :( A tak serio, trochę szkoda, bo zawsze mnie ciekawiło powstawanie tego typu produkcji. Może kiedyś jeszcze będzie szansa, teraz wracam do moich książek i fińskiego :)

Nieprawdopodobne, ale prawdziwe, czyli trochę o paznokciach

Tak! Dlaczego tak zaczęłam tytuł dzisiejszego postu? To proste, akurat paznokcie to nigdy nie była moja bajka, a przynajmniej jeszcze do niedawna nie rozumiałam jak można ekscytować się tym tematem.