Przejdź do głównej zawartości

Troski i smutki

Już, już było tak pięknie i słonecznie, aż tu nagle znowu zawitała plucha. Takie już chyba moje szczęście, że kiedy mam siedzieć na du... tyłku i pisać pracę, słońce przyjemnie przygrzewa, a ptaki zachęcają swoim świergotem do długich spacerów. Natomiast kiedy mam wyjść na zajęcia, wszystko zmienia się o 180° i do instytutu muszę przedzierać się przez ścianę deszczu. Mimo wszystko już teraz wiem, że kiedy moje studia dobiegną końca, jeszcze nie raz zatęsknię za tym stukaniem w klawiaturę w moim klaustrofobicznym pokoiku w mieszkaniu studenckim. Ostatnio to właśnie pisanie magisterki zajmuje mi całe dnie, do tego na zmianę towarzyszą mi momenty albo totalnego załamania, albo zaskakującej pewności siebie i wręcz euforii, że tak szybko to idzie. Promotor ciśnie, zarzuca deadline'ami, a mi dodatkowej motywacji nie trzeba - wystarczy wizja przeprowadzki do K. w niedługim czasie po obronie. 
Boję się nadchodzących miesięcy. Dni uciekają jak szalone, obowiązki i sprawy do załatwiania mnożą się jak, za przeproszeniem, króliki, a skoro już o tych miluśkich futrzakach mowa, niektóre problemy także wyskakują znienacka jak króliki z kapelusza. Czasami naprawdę zaczynam bać się nawet swoich myśli, bo oprócz naturalnych obaw związanych z końcem studiów, przeprowadzką do innego kraju i zamieszkaniem ze swoim chłopakiem, często zdarza się, że pół nocy nie mogę spać, bo nawiedzają mnie wizje wybuchowych oszołomów w chustach na lotnisku, uprowadzonego samolotu i katastrofy lotniczej. Najczęściej wszystkie trzy składniki w jednej wizji. Domyślam się, że mózg wysyła mi takie informacje w świetle obecnej, niepewnej sytuacji pokoju w Europie, a także z okazji zbliżających się Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, które nałożą się z moją krótką wyprowadzką z Krakowa do domu rodzinnego, przylotem K. do Polski i naszym późniejszym , wspólnym wylotem do Finlandii. Naprawdę, kiedy parę lat temu ustalaliśmy gdzie będziemy mieszkać czy jak i kiedy wszystko zorganizujemy, nawet nie przypuszczałam, że gdy "nadejdzie czas" będą towarzyszyły mi obawy o ewentualny atak terrorystyczny.
Wiem, że to też nienormalne i śmieszne, ale od początku naszego związku towarzyszy mi jakiś surrealistyczny strach, że to jest za piękne, żeby było prawdziwe i mamy mało czasu na to wspólne życie. Chore, wiem. Ciągle mam nadzieję, że ten irracjonalny strach minie. Podobnie jak napięcie, w którym żyję od dłuższego czasu. Powtarzam sobie, że te wszystkie obawy są bez sensu i niczego nie wniosą do mojego życia, a tylko pogorszą nastrój. Na szczęście jest K. który zawsze znajdzie sposób, żeby mnie udobruchać.
No dobrze, dosyć tego biadolenia i rozsiewania czarnych wizji. Tak naprawdę jedyne, co muszę teraz zrobić to skupić się na własnej robocie i wycisnąć z siebie ile się da jeszcze przez te kilka najbliższych miesięcy. Z pracą jestem niemalże na półmetku, powoli i spokojnie przyswajam coraz więcej słówek z fińskiego, semestr jest w miarę luźny, więc mogę skupić się na tym, co najważniejsze: praca, korepetycje i fiński. Z tym ostatnim czasem idzie jak po grudzie i miewam chwile zwątpienia, ale za to nikt nie odbierze mi tej satysfakcji, kiedy wchodzę na YLE Uutiset, wybieram opcję Easy Finnish i coraz więcej rozumiem z czytanych i słuchanych informacji. I choćby nie wiem jak powoli mi to szło, o ile idzie do przodu, zawsze będzie lepiej. I tego się trzymam :) Tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejsze rozmyślania i pędzę czytać książki o brytyjskich monarchach ;) Trzymajcie się ciepło mimo niepogody!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak zaplanować życie?

Znowu piszę późnym wieczorem, ale obiecałam sobie, że będę tu codziennie. To jestem. Dzień był całkiem miły, skończył się mój Weekend Nicnierobienia, więc odetchnęłam z ulgą (sic!) i trochę posprzątałam, skróciłam spodnie (tak. sama. ręcznie.), zrobiłam lekcję z uczniem i trochę poplanowałam przyszłość bliższą i dalszą. Z przyszłości bliższej, aczkolwiek mocno związanej z przyszłością dalszą, czeka mnie rekrutacja na studia drugiego stopnia. Co, gdzie, jak -  w tej kwestii więcej zdradzę dopiero za jakiś czas. Natomiast jeżeli chodzi o przyszłość "bliską-najbliższą", planowanie znacznie uprzyjemniła paczuszka z północy :) Dawno temu zamawiałam darmowe broszurki turystyczne na jednej stronie. Niestety, strona zmieniła nieco swój profil i już nie ma wysyłki broszurek. Na szczęście nie jestem typem, który łatwo się poddaje i postanowiłam pociągnąć za odpowiednie sznureczki. Tym sposobem dotarłam do redakcji jednej strony turystycznej traktującej o Finlandii, gdzie - mimo, że no...

I moja kariera aktorska legła w gruzach

A zapowiadało się tak dobrze... Przypadkiem trafiłam na ogłoszenie, że w okolicy będzie kręcony film i ekipa poszukuje statystów. Wymagany wiek się zgadzał, więc wczoraj z nudów stwierdziłam - a co mi tam, nie mam nic do stracenia, wyślę im swoje zdjęcia i najwyżej ktoś się pośmieje. Chciałabym zobaczyć swoją minę, kiedy dziś po południu sprawdziłam maila i zobaczyłam odpowiedź. Ba, ZAPROSZENIE na plan filmowy. I co? I muszę zrezygnować, bo zdjęcia będą realizowane w piątek od wieczora do wczesnych godzin porannych w sobotę. A akurat w tę sobotę moja przyjaciółka ma ślub i nie może mnie tam zabraknąć. Masz Ci los, a już czułam pod stopami czerwone dywany Hollywood :( A tak serio, trochę szkoda, bo zawsze mnie ciekawiło powstawanie tego typu produkcji. Może kiedyś jeszcze będzie szansa, teraz wracam do moich książek i fińskiego :)

Nieprawdopodobne, ale prawdziwe, czyli trochę o paznokciach

Tak! Dlaczego tak zaczęłam tytuł dzisiejszego postu? To proste, akurat paznokcie to nigdy nie była moja bajka, a przynajmniej jeszcze do niedawna nie rozumiałam jak można ekscytować się tym tematem.