Przejdź do głównej zawartości

2014 - garsc podsumowan

Z gory przepraszam, ze dzisiejszy post jest pisany bez polskich znakow i generalnie moze zawierac bledy, ale jak mogliscie dowiedziec sie z wczesniejszych postow, jestem wlasnie poza Polska i nie korzystam ze swojego komputera ;) Korzystam za to w pelni z urokow prawdziwej, finskiej zimy i zachwycajacego piekna tego kraju. Jestem tu dopiero drugi raz, a juz czuje sie jak w domu. Jak gabka chlone tutejsza kulture, zwyczaje i osluchuje sie z tym trudnym, ale jakze pieknym jezykiem. Najwazniejsze jednak jest to, ze moge sie tym wszystkim zachwycac razem z najblizsza memu sercu osoba, ktora kocham kazdego dnia coraz bardziej i wiem, ze moje uczucie jest odwzajemnione.
Dzis ostatni dzien roku. Data, ktora sama w sobie jakos podswiadomie sklania do rozmyslan i podsumowan. Jaki byl dla mnie 2014? Zgodnie z planem, lepszy od 2013. Lepszy patrzac glownie na moje studia i proces usamodzielniania sie ;) Rok baardzo bogaty w doswiadczenia oraz poznawanie i pokonywanie wlasnych slabosci. Pierwsza polowa roku byla troche pasywna, wszystko zaczelo rozkrecac sie w czerwcu, a w lipcu calkiem nabralo predkosci, ktora nadal sie rozwija. Jezeli chodzi o wspomniane pokonywanie wlasnych slabosci i stawianie czola wyzwaniom, pierwszy maly przelom nastapil w marcu, kiedy zaczelam dawac korepetycje. Wczesnie, jako osoba slabo wierzaca we wlasne mozliwosci, zwyczajnie balam sie czy poradze sobie z takim indywidualnym nauczaniem. Jak sie okazalo, daje rade ;) Kolejnym malym-duzym krokiem byly czerwcowe egzaminy, gdzie udowodnilam sobie, ze potrafie. Miesiac pozniej kolejny egzamin zakonczony sukcesem: obrona licencjatu i tego samego dnia zalozenie tego bloga, co tez chcialabym tu odnotowac, bo to jednak moje male miejsce w sieci, do ktorego bardzo lubie wracac :) Po czerwcowych i lipcowych stresach przyszedl czas na wakacje i relaks: w sierpniu pierwszy raz odwiedzilam kraj swojego Ukochanego, pierwszy raz lecialam samolotem i pierwszy raz odbylam tak daleka wycieczke sama. Podroz opisalam (wierzcie mi, w skrocie) w czterech czesciach na blogu: 
Wrzesien uplynal pod znakiem studiow magisterskich. Nie obylo sie bez drobnych przejsc, gdzie z przekladoznawstwa, przez literaturoznawstwo wyladowalam na kulturoznawstwie, czego w ogole nie planowalam i czego teraz, po kilku miesiacach, absolutnie nie zaluje. Od pazdziernika dni zaczely uciekac w zastraszajacym tempie, podobnie w listopadzie i grudniu. W pazdzierniku miedzy bieganiem na zajecia i kursowaniem miedzy domem, mieszkaniem i uczelnia, zdazylam kupic bilety na moj grudniowy wyjazd do Skarba. Pod koniec listopada niespodziewanie odeszla pani J. i wyprowadzilam sie z Krakowa, pierwsze trzy tygodnie grudnia to budzenie sie o 5 lub 6 rano, dojazdy na uczelnie zdezelowanymi, smierdzacymi busami i czekanie na zajecia po 1,5 - 2 godziny. Swieta minely za to baardzo mile, zaraz potem wyjechalam do Finlandii i jeszcze tu jestem :)
A jaki bedzie 2015? Czas pokaze, plan natomiast jest jeden, niezmienny od lat: uczynic ten rok lepszym od poprzedniego! I tego Wam zycze, trzymajcie sie! A na koniec kilka zdjec z polnocy :)

Polski (a konkretnie krakowski) akcent na dworcu kolejowym w Helsinkach. 

 W Polsce podobno zimno? ;)
 Ostrzezenie przed skrzatami mieszkajacymi pod ziemia
I urocze karmniki :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak zaplanować życie?

Znowu piszę późnym wieczorem, ale obiecałam sobie, że będę tu codziennie. To jestem. Dzień był całkiem miły, skończył się mój Weekend Nicnierobienia, więc odetchnęłam z ulgą (sic!) i trochę posprzątałam, skróciłam spodnie (tak. sama. ręcznie.), zrobiłam lekcję z uczniem i trochę poplanowałam przyszłość bliższą i dalszą. Z przyszłości bliższej, aczkolwiek mocno związanej z przyszłością dalszą, czeka mnie rekrutacja na studia drugiego stopnia. Co, gdzie, jak -  w tej kwestii więcej zdradzę dopiero za jakiś czas. Natomiast jeżeli chodzi o przyszłość "bliską-najbliższą", planowanie znacznie uprzyjemniła paczuszka z północy :) Dawno temu zamawiałam darmowe broszurki turystyczne na jednej stronie. Niestety, strona zmieniła nieco swój profil i już nie ma wysyłki broszurek. Na szczęście nie jestem typem, który łatwo się poddaje i postanowiłam pociągnąć za odpowiednie sznureczki. Tym sposobem dotarłam do redakcji jednej strony turystycznej traktującej o Finlandii, gdzie - mimo, że no

I moja kariera aktorska legła w gruzach

A zapowiadało się tak dobrze... Przypadkiem trafiłam na ogłoszenie, że w okolicy będzie kręcony film i ekipa poszukuje statystów. Wymagany wiek się zgadzał, więc wczoraj z nudów stwierdziłam - a co mi tam, nie mam nic do stracenia, wyślę im swoje zdjęcia i najwyżej ktoś się pośmieje. Chciałabym zobaczyć swoją minę, kiedy dziś po południu sprawdziłam maila i zobaczyłam odpowiedź. Ba, ZAPROSZENIE na plan filmowy. I co? I muszę zrezygnować, bo zdjęcia będą realizowane w piątek od wieczora do wczesnych godzin porannych w sobotę. A akurat w tę sobotę moja przyjaciółka ma ślub i nie może mnie tam zabraknąć. Masz Ci los, a już czułam pod stopami czerwone dywany Hollywood :( A tak serio, trochę szkoda, bo zawsze mnie ciekawiło powstawanie tego typu produkcji. Może kiedyś jeszcze będzie szansa, teraz wracam do moich książek i fińskiego :)

Lista zażaleń

Zupełnie nie wiem co mi się dziś stało, ale nie miałam ochoty na nic. Dopadł mnie jakiś smutek, sama nie mam pojęcia dlaczego. Cały dzień snułam się z kąta w kąt, a potem miałam pretensje do siebie, że zmarnowałam czas. No, niezupełnie, bo zrobiłam kilka zdjęć mojemu futrzakowi. Co prawda sesja jakoś szczególnie go nie ucieszyła, ale przynajmniej zwierzak starał się jakoś ehem... pozować ;) Chociaż widząc jego minę, jestem pewna, że właśnie obmyślał plan ucieczki. Dobija mnie rekrutacja na studia II stopnia, szukanie mieszkania w Krakowie (a nawet nie wiem czy mnie przyjmą na studia, wszystko okaże się dopiero pod koniec września, a wtedy dobrego mieszkania raczej nie znajdę), nagła wizyta u dentysty w przyszłym tygodniu, a do tego dochodzą przepadające lekcje z uczniami i w rezultacie brak odpowiedniej ilości środków na koncie. Wyjazd na północ coraz bliżej, pieniędzy coraz mniej, euro muszę skombinować. Czuję się trochę jak dziecko we mgle i mam nadzieję, że to tymczasowe.