Przejdź do głównej zawartości

Niedzielny wieczór z muzyką i herbatą imbirową

Witam Was ciepło w ten niedzielny wieczór. Pogoda ze względu na deszcz i silny wiatr  nie sprzyja spacerom, więc praktycznie cały dzień spędziłam w domu. Absolutnie tego nie żałuję, bo nadgoniłam trochę z magisterką, dzięki czemu pierwszy rozdział powoli dobiega finiszu i niedługo wyślę go do promotora. Teraz delektuję się rozgrzewającą herbatką z miodem, cytryną i plasterkiem imbiru, i relaksuję parujący po ciężkich umysłowych zmaganiach mózg ;) W ramach pracowania nad magisterką, odkryłam wiele wspaniałych stron internetowych oraz zajęć rozwijających zainteresowania. Jedną z takich stron jest Memrise.com, gdzie zapisana już jestem na kilka tematycznych kursów fińskiego i uczę się, powtarzam oraz utrwalam słownictwo i gramatykę. Wspaniała rzecz! Prosty, szybki i przyjemny sposób nauki, o wiele lepszy niż zakuwanie słówek na pamięć ;) 
Kto śledzi mój profil na Instagramie już wie, że niedawno poszczęściło mi się w konkursie organizowanym przez ZagłębieWood i wygrałam wspaniałe nagrody, spośród których na jedną czekałam wyjątkowo niecierpliwie.
Domyślacie się już, na którą? ;)


Oczywiście, najnowsza płyta Dawida Podsiadło, zatytułowana Annoyance and Disappointment, która w żadnym wypadku nie jest ani irytująca, ani niezadowalająca. Ona po prostu MIAŻDŻY. Na drobno. Bardzo drobno! Każdy utwór niesie ze sobą przesłanie, fantastyczną melodię i to wspaniałe coś, co tak przyjemnie działa na wszystkie zmysły. Podsumowując: gwałcę replay. Serio. Skarb się ze mnie śmieje, ale ja i tak wiem, że jest zazdrosny, bo Podsiad to Podsiad, a nie kobieta :D Ot co, już ja go znam!
Lekko mi dziś na duszy, cieszę się z magisterki, przerwy świątecznej i oczywiście przyjazdu Skarba, zbliżającego się wielkimi krokami. Co prawda cieszyć się tak już w pełni będę dopiero jak zobaczę go na lotnisku i będę wiedzieć, że jest cały, zdrowy, i przede wszystkim bezpieczny. Zawsze się o niego boję, zawsze. I modlę się tylko o to, żebyśmy bezpiecznie przeżyli te kilka ostatnich miesięcy naszego życia na odległość, a potem w pełni mogli cieszyć się sobą i naszym wspólnym życiem. Mamy jeszcze sporo czasu, ale powoli już staramy się planować jak wszystko ogarnąć, żeby uniknąć niepotrzebnego chaosu, pośpiechu i żeby wszyscy byli zadowoleni. Stąd też Memrise i codzienna dawka nowych słówek. Zasada jest banalna i mało odkrywcza: im więcej zrobię teraz, tym mniej będę miała do zrobienia później. A później może być różnie. Nie chcę też przeprowadzać się do Finlandii kompletnie zielona i zostawić Skarbowi na głowie całe utrzymanie domu. Naszego domu. K. czasem sprawia wrażenie przerażonego moim podejściem i zaangażowaniem w fiński, ale wiem, że mocno mi kibicuje i zawsze stara się uspokoić, mówiąc, że źle nam nie będzie, nawet jeżeli będziemy zdani w głównej mierze tylko na jego zarobki.
Kubek z herbatą już dawno pusty, czasu na kąpiel i małe domowe spa też coraz mniej, a chcę jeszcze  dziś przejrzeć parę książek i dopisać coś do rozdziału. O wieczornym Skypie ze Skarbem nie wspomnę ;) Tym sposobem żegnam się z Wami i do zobaczenia!
Na koniec zapraszam Was do polubienia i śledzenia moich kont na Facebooku i Instagramie, dzięki czemu zawsze będziemy w kontakcie :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak zaplanować życie?

Znowu piszę późnym wieczorem, ale obiecałam sobie, że będę tu codziennie. To jestem. Dzień był całkiem miły, skończył się mój Weekend Nicnierobienia, więc odetchnęłam z ulgą (sic!) i trochę posprzątałam, skróciłam spodnie (tak. sama. ręcznie.), zrobiłam lekcję z uczniem i trochę poplanowałam przyszłość bliższą i dalszą. Z przyszłości bliższej, aczkolwiek mocno związanej z przyszłością dalszą, czeka mnie rekrutacja na studia drugiego stopnia. Co, gdzie, jak -  w tej kwestii więcej zdradzę dopiero za jakiś czas. Natomiast jeżeli chodzi o przyszłość "bliską-najbliższą", planowanie znacznie uprzyjemniła paczuszka z północy :) Dawno temu zamawiałam darmowe broszurki turystyczne na jednej stronie. Niestety, strona zmieniła nieco swój profil i już nie ma wysyłki broszurek. Na szczęście nie jestem typem, który łatwo się poddaje i postanowiłam pociągnąć za odpowiednie sznureczki. Tym sposobem dotarłam do redakcji jednej strony turystycznej traktującej o Finlandii, gdzie - mimo, że no

I moja kariera aktorska legła w gruzach

A zapowiadało się tak dobrze... Przypadkiem trafiłam na ogłoszenie, że w okolicy będzie kręcony film i ekipa poszukuje statystów. Wymagany wiek się zgadzał, więc wczoraj z nudów stwierdziłam - a co mi tam, nie mam nic do stracenia, wyślę im swoje zdjęcia i najwyżej ktoś się pośmieje. Chciałabym zobaczyć swoją minę, kiedy dziś po południu sprawdziłam maila i zobaczyłam odpowiedź. Ba, ZAPROSZENIE na plan filmowy. I co? I muszę zrezygnować, bo zdjęcia będą realizowane w piątek od wieczora do wczesnych godzin porannych w sobotę. A akurat w tę sobotę moja przyjaciółka ma ślub i nie może mnie tam zabraknąć. Masz Ci los, a już czułam pod stopami czerwone dywany Hollywood :( A tak serio, trochę szkoda, bo zawsze mnie ciekawiło powstawanie tego typu produkcji. Może kiedyś jeszcze będzie szansa, teraz wracam do moich książek i fińskiego :)

Lista zażaleń

Zupełnie nie wiem co mi się dziś stało, ale nie miałam ochoty na nic. Dopadł mnie jakiś smutek, sama nie mam pojęcia dlaczego. Cały dzień snułam się z kąta w kąt, a potem miałam pretensje do siebie, że zmarnowałam czas. No, niezupełnie, bo zrobiłam kilka zdjęć mojemu futrzakowi. Co prawda sesja jakoś szczególnie go nie ucieszyła, ale przynajmniej zwierzak starał się jakoś ehem... pozować ;) Chociaż widząc jego minę, jestem pewna, że właśnie obmyślał plan ucieczki. Dobija mnie rekrutacja na studia II stopnia, szukanie mieszkania w Krakowie (a nawet nie wiem czy mnie przyjmą na studia, wszystko okaże się dopiero pod koniec września, a wtedy dobrego mieszkania raczej nie znajdę), nagła wizyta u dentysty w przyszłym tygodniu, a do tego dochodzą przepadające lekcje z uczniami i w rezultacie brak odpowiedniej ilości środków na koncie. Wyjazd na północ coraz bliżej, pieniędzy coraz mniej, euro muszę skombinować. Czuję się trochę jak dziecko we mgle i mam nadzieję, że to tymczasowe.