Przejdź do głównej zawartości

Alterra - nawilżająca odżywka do włosów bio-owoc granatu & bio-aloes

Dzisiaj oficjalnie rozpoczynam przerwę międzysemestralną. Muszę przyznać, że trochę dziwnie było się obudzić z myślą, że właściwie cały dzień (TYdzień) mogę się lenić ;) Jako że nie jestem przyzwyczajona do nicnierobienia, już w weekend sporządziłam listę to-do, z której zamierzam konsekwentnie odhaczać poszczególne punkty. Jakoś lepiej się czuję kiedy wcześniej coś sobie zaplanuję. Wczoraj udało mi się zamówić kilka rzeczy potrzebnych do rocznicowej niespodzianki, o której wspomniałam w poprzednim poście. W dalszym ciągu nie zamierzam zdradzić tu więcej szczegółów ;) Mam tylko nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli i efekt końcowy będzie zgodny z oczekiwaniami. Ewentualnie lepszy ;) Zamówiłam też nowe etui do telefonu - zwykle po dwóch latach użytkowania dany model zaczyna mnie nudzić, w związku z czym zaczynam rozglądać się za nowym telefonem. Tym razem planuję zrobić mały trik i  kiedy mój samsung zaczyna mnie nudzić zmieniam w nim wszystko co możliwe: tapetę, dźwięki, czcionkę, nawet instaluję nowe aplikacje i zmieniam ustawienia wiadomości, a także etui. Jak na razie sposób działa, a portfel nie cierpi ;) 
Ale do rzeczy! Dzisiaj postanowiłam napisać recenzję odżywki do włosów z Alterry. O genialnej masce nawilżającej do włosów wspominałam TUTAJ, a czy odżywka sprawdziła się u mnie równie dobrze?
Odżywka znajduje się w prostej i estetycznie wykonanej butelce o pojemności 200ml. Butelka stoi na zamknięciu typu klips, co z pewnością ułatwia wydobycie produktu nawet kiedy zostało go już mało w opakowaniu. Producent zapewnia, że odżywka nie zawiera sztucznych barwników, substancji zapachowych i konserwantów, a także silikonów, parafiny i innych produktów ropopochodnych. Bardzo mi się podoba to, że nie ma obiecanek i bajkopodobnych opisów cudownego wręcz działania na ciało, duszę i oczywiście włosy, co często się zdarza i za każdym razem niesamowicie mnie bawi. 
Składniki:
Jak odżywka sprawdziła się u mnie?
Odżywkę stosuję zgodnie z zaleceniem, rozprowadzam na mokrych włosach od ucha w dół i staram się wmasować ją we włosy. Potem myję skórę głowy delikatnym szamponem, a przy spłukiwaniu delikatnie masuję włosy na długości pianą z szamponu i odżywki. Jeżeli chodzi o działanie, można zaobserwować delikatne nawilżenie, ale z przykrością muszę stwierdzić, że odżywka nie zachwyca. Zapach jest wspaniały, mocny, owocowy, orzeźwiający, ale też nie utrzymuje się długo na włosach. Konsystencja cudownie kremowa, idealna. Niestety, najważniejszy aspekt - działanie - trochę kuleje. Myślę jednak, że moje rozczarowanie byłoby większe gdyby producent obiecywał nie-wiadomo-jakie efekty. Na moich włosach (co podkreślam, bo to, że coś nie sprawdza się u mnie nie oznacza, że nie sprawdzi się u kogoś innego) odżywka działa całkiem przeciętnie.

Podsumowując:
Opakowanie: 5/5
Zapach: 3.5/5 (1.5 pkt. odejmuję za jego ulotność. Zapach sam w sobie jest naprawdę piękny, ale niestety nietrwały)
Konsystencja: 5/5
Działanie: 3/5 (ot, jak już wspomniałam; u mnie to tylko przeciętny produkt)
Wydajność: 4/5
Dostępność: 4/5 (w każdym Rossmannie =  w większych i mniejszych miastach)
Cena: ok. 10zł/200ml

Z "granatowo-aloesowej" serii Alterry do tej pory przetestowałam maskę, która mnie zachwyciła, szampon i odżywkę. Wszystkie te produkty zachwycają zapachem, maska jest wspaniała, szampon bardzo dobry, odżywka niestety tylko ok.

A jak u Was sprawdziła się ta odżywka? Może polecacie inne produkty tej firmy, które dobrze nawilżają? 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak zaplanować życie?

Znowu piszę późnym wieczorem, ale obiecałam sobie, że będę tu codziennie. To jestem. Dzień był całkiem miły, skończył się mój Weekend Nicnierobienia, więc odetchnęłam z ulgą (sic!) i trochę posprzątałam, skróciłam spodnie (tak. sama. ręcznie.), zrobiłam lekcję z uczniem i trochę poplanowałam przyszłość bliższą i dalszą. Z przyszłości bliższej, aczkolwiek mocno związanej z przyszłością dalszą, czeka mnie rekrutacja na studia drugiego stopnia. Co, gdzie, jak -  w tej kwestii więcej zdradzę dopiero za jakiś czas. Natomiast jeżeli chodzi o przyszłość "bliską-najbliższą", planowanie znacznie uprzyjemniła paczuszka z północy :) Dawno temu zamawiałam darmowe broszurki turystyczne na jednej stronie. Niestety, strona zmieniła nieco swój profil i już nie ma wysyłki broszurek. Na szczęście nie jestem typem, który łatwo się poddaje i postanowiłam pociągnąć za odpowiednie sznureczki. Tym sposobem dotarłam do redakcji jednej strony turystycznej traktującej o Finlandii, gdzie - mimo, że no

I moja kariera aktorska legła w gruzach

A zapowiadało się tak dobrze... Przypadkiem trafiłam na ogłoszenie, że w okolicy będzie kręcony film i ekipa poszukuje statystów. Wymagany wiek się zgadzał, więc wczoraj z nudów stwierdziłam - a co mi tam, nie mam nic do stracenia, wyślę im swoje zdjęcia i najwyżej ktoś się pośmieje. Chciałabym zobaczyć swoją minę, kiedy dziś po południu sprawdziłam maila i zobaczyłam odpowiedź. Ba, ZAPROSZENIE na plan filmowy. I co? I muszę zrezygnować, bo zdjęcia będą realizowane w piątek od wieczora do wczesnych godzin porannych w sobotę. A akurat w tę sobotę moja przyjaciółka ma ślub i nie może mnie tam zabraknąć. Masz Ci los, a już czułam pod stopami czerwone dywany Hollywood :( A tak serio, trochę szkoda, bo zawsze mnie ciekawiło powstawanie tego typu produkcji. Może kiedyś jeszcze będzie szansa, teraz wracam do moich książek i fińskiego :)

Lista zażaleń

Zupełnie nie wiem co mi się dziś stało, ale nie miałam ochoty na nic. Dopadł mnie jakiś smutek, sama nie mam pojęcia dlaczego. Cały dzień snułam się z kąta w kąt, a potem miałam pretensje do siebie, że zmarnowałam czas. No, niezupełnie, bo zrobiłam kilka zdjęć mojemu futrzakowi. Co prawda sesja jakoś szczególnie go nie ucieszyła, ale przynajmniej zwierzak starał się jakoś ehem... pozować ;) Chociaż widząc jego minę, jestem pewna, że właśnie obmyślał plan ucieczki. Dobija mnie rekrutacja na studia II stopnia, szukanie mieszkania w Krakowie (a nawet nie wiem czy mnie przyjmą na studia, wszystko okaże się dopiero pod koniec września, a wtedy dobrego mieszkania raczej nie znajdę), nagła wizyta u dentysty w przyszłym tygodniu, a do tego dochodzą przepadające lekcje z uczniami i w rezultacie brak odpowiedniej ilości środków na koncie. Wyjazd na północ coraz bliżej, pieniędzy coraz mniej, euro muszę skombinować. Czuję się trochę jak dziecko we mgle i mam nadzieję, że to tymczasowe.