Przejdź do głównej zawartości

Sposób na brwi - RefectoCil

Zawsze uważałam, że brwi i oczy są bardzo ważnym elementem twarzy. To właśnie one, skuteczniej niż słowa, potrafią przekazać innym nasze emocje i uczucia. Ile razy słyszymy, że ktoś ma iskierki w oczach lub że komuś "dobrze z oczu patrzy". O ile samego wyrazu naszego spojrzenia nie da się zmienić, pokombinować możemy jedynie z ogólnym wyglądem oczu i użyć różnych trików makijażowych, żeby np. optycznie powiększyć oczy, nadać im wyraz lub, jak niektórzy trafnie określają - CHARAKTER. Charakter można też wyrazić za pomocą brwi i na tym chcę się dziś skupić.
Są osoby, które Matka Natura obdarzyła pięknie wyregulowanymi brwiami, w których kształt jakoś szczególnie nie trzeba ingerować. Niestety, nie wszyscy mają takie szczęście. Problem pojawia się gdy zwyczajnie przekombinujemy i źle wyregulujemy kształt brwi. Wybór jest szeroki, a co za tym idzie: ryzyko wysokie ;) W zależności od naszych zdolności manualnych, za pomocą brwi  i ich "odpowiedniej" regulacji, możemy nadać naszej twarzy charakter zupełnie odmienny do naszego prawdziwego usposobienia, który dodatkowo skutecznie odstraszy ludzi. W ten sposób możemy być wiecznie zdziwieni/wkurzeni/wzbudzający litość, co osobiście określam jako "spanielowaty look" - do wyboru, do koloru. Czasem taki zabieg jest zamierzony, częściej jednak powstaje przypadkowo. Ja sama jestem zwolenniczką minimalistycznego makijażu, który pomaga subtelnie podkreślić naturalne piękno kobiety. Nieważne czy jest to randka, wyjście do pracy, czy na uczelnię - wszystko powinno ze sobą współgrać i być naturalne. I właśnie to zamiłowanie do naturalności otworzyło mi oczy kiedy zobaczyłam nasze wspólne zdjęcia ze Skarbem. K., podobnie jak ja, należy do zwolenników naturalnego wyglądu u kobiet, w związku z czym mój makijaż kiedy spędzamy ze sobą czas zwykle ogranicza się do tuszu do rzęs, podkładu i pudru matującego. Plus jakaś ochronna pomadka do ust. Kilka miesięcy temu oglądałam nasze wspólne zdjęcia ze stycznie zeszłego roku. Jedno zdjęcie było wspaniałe, K. przodem do aparatu, ja natomiast profilem, daję mu buziaka w policzek. Słodkie selfie jak tysiące selfies tysięcy par na świecie. Właśnie to zdjęcie otworzyło mi oczy, że jednak Matce Naturze czasem trzeba pomóc. Mianowicie, wszystko byłoby pięknie, gdybym na zdjęciu miała brwi! A tu nic! Nie chodziło tu o złą regulację, tylko o kolor włosków. A raczej kolory, bo mniej-więcej od połowy brwi, im bliżej zewnętrznego kącika oka, tym włoski były jaśniejsze. Jaśniejsze i to w dziwny sposób, bo połowa każdego włoska była jasna, a połowa ciemniejsza. Postanowiłam zacząć działać. Kupiłam ciemnobrązową kredkę do brwi od Rimmel i zakochałam się w niej już od pierwszego użycia. Wcześniej byłam trochę przesiąknięta stronami z portali społecznościowych, gdzie makijaże, delikatnie mówiąc, były totalnie zjechane, zwłaszcza dzięki zbyt mocno zarysowanym (lub w ogóle narysowanym, ale to już pominę :D) brwiom. Przyznaję, że z taką kredką faktycznie niewiele potrzeba, żeby "pomóc" twarzy wyglądać karykaturalnie, ale sama bardzo się pilnowałam, żeby nie przesadzić i w końcu zobaczyłam, że można ładnie podkreślić brwi, bez efektu rysowania od szklanki ;)
Relacja z kredką trwała dobrych kilka miesięcy, po czym zauważyłam, że najwięcej czasu w makijażu zajmuje mi właśnie ten etap. Jako makijażowa minimalistka i... zwyczajny leń, postanowiłam poszukać innego rozwiązania. Byłam już gotowa umówić się do kosmetyczki "na brwi", ale pobuszowałam po blogach, podliczyłam, rozważyłam za i przeciw i zdecydowałam się na RefectoCil.
RefectoCil, przez jednych nazywana henną, rzez drugich farbą, a przeze mnie henno-farbą przeznaczoną do brwi i rzęs, okazał się najlepszym rozwiązaniem. Jako osoba totalnie zielona w makijażu, szczególnie kosmetykach do farbowania, trochę się bałam rezultatów i tego czy dobrze dobiorę kolor. Po długich rozmyślaniach zdecydowałam się na odcień nr 3, czyli naturalny brąz. Produkt zamówiłam za kilkanaście złotych na Allegro i hennofarbowanie zaplanowałam na weekend, kiedy będę w domu. W pudełeczku znalazłam tubkę 15ml z farbą, "instrukcję obsługi" i patyczek do rozprowadzania farby. Producent zaleca użycia innych produktów RefectoCil, takich jak specjalny utleniach, pojemniczek do rozrobienia farby czy płatki do rzęs, ja jednak utleniacz zastąpiłam wodą utlenioną, pojemniczek kieliszkiem, a płatki do rzęs najnormalniejszymi płatkami kosmetycznymi, chociaż moim głównym celem były brwi, nie rzęsy.
Co dokładnie zrobiłam?
Ok. 1cm farby wymieszałam w kieliszku z 10 kroplami wody utlenionej 3%. Do wymieszania początkowo użyłam dołączonego do farby patyczka, ale szybko zmieniłam go na pędzelek kosmetyczny, bo tak mi było wygodniej. Tutaj punkt dla producenta: jako że farba ma postać żelową, a nie jak typowa henna w proszku, szybko można ją połączyć z wodą utlenioną i nie robią się przy tym nieprzyjemne grudki. Kiedy już miksturka była gotowa, patyczkiem nałożyłam grubą warstwę na dobrze oczyszczone i wcześniej wyregulowane brwi. Tutaj byłam baardzo ostrożna i starałam się malować dokładnie po włoskach i nie ciapać niepotrzebnie dookoła. Farba początkowo brązowa, po chwili na brwiach zrobiła się czarna. Po ok. 10 min. delikatnie starłam ją płatkiem kosmetycznym, a miejsca gdzie skóra delikatnie się pobrudziła (podkreślam, delikatnie, bo RefectoCil nie farbuje skóry) przemyłam płatkiem nasączonym zwykłą wodą. I to w zasadzie wszystko, osobiście jestem zachwycona efektem, nie tracę czasu na makijaż i nie boję się, że gdzieś kredka się rozmazała lub, że krzywo się pomalowałam ;) Fantastyczna oszczędność czasu, pieniędzy i... energii ;) 
 przed
po
Różnicę chyba widać gołym okiem ;)
A Wy jak radzicie sobie z podkreśleniem brwi?

Komentarze

  1. Tutaj można sprawdzić, jak łatwo jest znaleźć partnerkę na sex randki w Dąbrowie Górniczej https://eroprzygoda.pl/sex-randki-dabrowa-gornicza. Wystarczy założyć konto i wyszukać kobietę z okolicy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak zaplanować życie?

Znowu piszę późnym wieczorem, ale obiecałam sobie, że będę tu codziennie. To jestem. Dzień był całkiem miły, skończył się mój Weekend Nicnierobienia, więc odetchnęłam z ulgą (sic!) i trochę posprzątałam, skróciłam spodnie (tak. sama. ręcznie.), zrobiłam lekcję z uczniem i trochę poplanowałam przyszłość bliższą i dalszą. Z przyszłości bliższej, aczkolwiek mocno związanej z przyszłością dalszą, czeka mnie rekrutacja na studia drugiego stopnia. Co, gdzie, jak -  w tej kwestii więcej zdradzę dopiero za jakiś czas. Natomiast jeżeli chodzi o przyszłość "bliską-najbliższą", planowanie znacznie uprzyjemniła paczuszka z północy :) Dawno temu zamawiałam darmowe broszurki turystyczne na jednej stronie. Niestety, strona zmieniła nieco swój profil i już nie ma wysyłki broszurek. Na szczęście nie jestem typem, który łatwo się poddaje i postanowiłam pociągnąć za odpowiednie sznureczki. Tym sposobem dotarłam do redakcji jednej strony turystycznej traktującej o Finlandii, gdzie - mimo, że no

I moja kariera aktorska legła w gruzach

A zapowiadało się tak dobrze... Przypadkiem trafiłam na ogłoszenie, że w okolicy będzie kręcony film i ekipa poszukuje statystów. Wymagany wiek się zgadzał, więc wczoraj z nudów stwierdziłam - a co mi tam, nie mam nic do stracenia, wyślę im swoje zdjęcia i najwyżej ktoś się pośmieje. Chciałabym zobaczyć swoją minę, kiedy dziś po południu sprawdziłam maila i zobaczyłam odpowiedź. Ba, ZAPROSZENIE na plan filmowy. I co? I muszę zrezygnować, bo zdjęcia będą realizowane w piątek od wieczora do wczesnych godzin porannych w sobotę. A akurat w tę sobotę moja przyjaciółka ma ślub i nie może mnie tam zabraknąć. Masz Ci los, a już czułam pod stopami czerwone dywany Hollywood :( A tak serio, trochę szkoda, bo zawsze mnie ciekawiło powstawanie tego typu produkcji. Może kiedyś jeszcze będzie szansa, teraz wracam do moich książek i fińskiego :)

Lista zażaleń

Zupełnie nie wiem co mi się dziś stało, ale nie miałam ochoty na nic. Dopadł mnie jakiś smutek, sama nie mam pojęcia dlaczego. Cały dzień snułam się z kąta w kąt, a potem miałam pretensje do siebie, że zmarnowałam czas. No, niezupełnie, bo zrobiłam kilka zdjęć mojemu futrzakowi. Co prawda sesja jakoś szczególnie go nie ucieszyła, ale przynajmniej zwierzak starał się jakoś ehem... pozować ;) Chociaż widząc jego minę, jestem pewna, że właśnie obmyślał plan ucieczki. Dobija mnie rekrutacja na studia II stopnia, szukanie mieszkania w Krakowie (a nawet nie wiem czy mnie przyjmą na studia, wszystko okaże się dopiero pod koniec września, a wtedy dobrego mieszkania raczej nie znajdę), nagła wizyta u dentysty w przyszłym tygodniu, a do tego dochodzą przepadające lekcje z uczniami i w rezultacie brak odpowiedniej ilości środków na koncie. Wyjazd na północ coraz bliżej, pieniędzy coraz mniej, euro muszę skombinować. Czuję się trochę jak dziecko we mgle i mam nadzieję, że to tymczasowe.