Przejdź do głównej zawartości

Poszła baba na Babią...

... i nadwyrężyła sobie ścięgna zanim zdążyła wejść na szczyt.
Ścięgno?
Mniejsza z tym, ważne, że w prawej nodze. I bolało jak jasny gwint. Dziś już drugi dzień siedzimy ze Skarbem w domu, bo nie chcę ryzykować i nadwyrężać nogi jeszcze bardziej. On też jeszcze regeneruje siły po wyprawie, bo w Finlandii takich gór nie ma i to było jego pierwsze drapanie się na szczyt. Jakiś szczególnych wyrzutów sumienia dot. naszego leniuchowania nie mamy, bo ciągle pada, a poza tym dobrze jest czasem przystopować i po prostu ze sobą pobyć. Tym sposobem stopujemy, on czyta fińskie opowiadania detektywistyczne, ja stukam w klawiaturę, a od czasu do czasu wymieniamy uwagi odnośnie świata i życia. Tylko kot czasem protestuje i wskakuje na kolana. 
Dobrze nam razem.
A Babia Góra? Jak to Babia, pokazała na co ją stać. Na początku pogoda wydawała się wymarzona na wycieczkę górską, nie za gorąco, słońce i lekki wiatr. Niestety, w połowie drogi na pierwszy szczyt zobaczyliśmy nadciągające chmury. Potem delikatny deszczyk. Na Diablaku lało jak z cebra, a schodząc z góry zostaliśmy zbici przez delikatny grad.
Widoki były jednak przepiękne, nieważne jak wysoko byliśmy.
I nieważne, że jakoś przed Gówniakiem poczułam irytujący ból w prawej nodze, a potem było już tylko gorzej. Ból już zaczyna przechodzić, Skarb zobaczył góry, zaliczyliśmy wypad na Babią, który planowaliśmy od mniej-więcej 1,5 roku, a to, że przy okazji byliśmy przemoczeni do suchej nitki? Zahartowaliśmy się. I przekonaliśmy się, że potrafimy się wspierać także w trudnych sytuacjach, kiedy jest zimo, mokro, źle, niewygodnie, niebezpiecznie, a my nadal jesteśmy jednym teamem.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak zaplanować życie?

Znowu piszę późnym wieczorem, ale obiecałam sobie, że będę tu codziennie. To jestem. Dzień był całkiem miły, skończył się mój Weekend Nicnierobienia, więc odetchnęłam z ulgą (sic!) i trochę posprzątałam, skróciłam spodnie (tak. sama. ręcznie.), zrobiłam lekcję z uczniem i trochę poplanowałam przyszłość bliższą i dalszą. Z przyszłości bliższej, aczkolwiek mocno związanej z przyszłością dalszą, czeka mnie rekrutacja na studia drugiego stopnia. Co, gdzie, jak -  w tej kwestii więcej zdradzę dopiero za jakiś czas. Natomiast jeżeli chodzi o przyszłość "bliską-najbliższą", planowanie znacznie uprzyjemniła paczuszka z północy :) Dawno temu zamawiałam darmowe broszurki turystyczne na jednej stronie. Niestety, strona zmieniła nieco swój profil i już nie ma wysyłki broszurek. Na szczęście nie jestem typem, który łatwo się poddaje i postanowiłam pociągnąć za odpowiednie sznureczki. Tym sposobem dotarłam do redakcji jednej strony turystycznej traktującej o Finlandii, gdzie - mimo, że no

I moja kariera aktorska legła w gruzach

A zapowiadało się tak dobrze... Przypadkiem trafiłam na ogłoszenie, że w okolicy będzie kręcony film i ekipa poszukuje statystów. Wymagany wiek się zgadzał, więc wczoraj z nudów stwierdziłam - a co mi tam, nie mam nic do stracenia, wyślę im swoje zdjęcia i najwyżej ktoś się pośmieje. Chciałabym zobaczyć swoją minę, kiedy dziś po południu sprawdziłam maila i zobaczyłam odpowiedź. Ba, ZAPROSZENIE na plan filmowy. I co? I muszę zrezygnować, bo zdjęcia będą realizowane w piątek od wieczora do wczesnych godzin porannych w sobotę. A akurat w tę sobotę moja przyjaciółka ma ślub i nie może mnie tam zabraknąć. Masz Ci los, a już czułam pod stopami czerwone dywany Hollywood :( A tak serio, trochę szkoda, bo zawsze mnie ciekawiło powstawanie tego typu produkcji. Może kiedyś jeszcze będzie szansa, teraz wracam do moich książek i fińskiego :)

Hawajskie mydełko

Tak, tak, zamierzałam pisać tu codziennie, jednak nie przewidziałam problemów z internetem. Zresztą, problemy z internetem mają to do siebie, że nie sposób ich przewidzieć - weźmy na przykład taką sytuację; Spokojne, ciepłe popołudnie. Do domu przyjechał mój Brat z kumplem opowiedzieć o ich podróży na Hawaje, z której dzień wcześniej wrócili. Pokazują zdjęcia, Brat jeszcze chciał skorzystać na swoim laptopie z internetu, więc podałam mu hasło do sieci, wszystko pięknie i cudownie. Kilka godzin później pojechali, ja zrobiłam sobie lekką kolację i zasiadłam przed komputerem, żeby przejrzeć fora, zrobić trening i szybko biec pod prysznic, bo ze Skarbem byliśmy umówieni na Skype. A tu cios w samo serce - nie można ustanowić połączenia. Połączenie niezaufane. Sprawdź datę i godzinę w celach bezpieczeństwa. JA NIEZAUFANA?! Komunikat kazał czekać kilka godzin. Poczekałam dwie. Dwie to przecież parę godzin, a od pary niedaleko do kilku. Zadzwoniłam do operatora, miły pan obiecał szyb