Przejdź do głównej zawartości

Domowe SPA dla włosów, ciała... i duszy

Korzystając z weekendu postanowiłam się trochę porozpieszczać. OK, raczej sytuacja mnie do tego zmusiła. Przez ostatnie zmiany temperatur i nagłe ochłodzenie, skóra na twarzy znowu zaczęła się buntować. Podrażnienie, zaczerwienienie i okropne, schodzące suche płaty na brodzie. Postanowiłam szybko zareagować i pomóc sobie maseczką domowej roboty z zielonej glinki, odrobiny wody mineralnej i (jako że nie mam już oleju arganowego) oleju kokosowego. Maskę nałożyłam na całą twarz i zostawiłam na ok. 20 minut, po czym delikatnie zmyłam letnią wodą. Rezultat był widoczny od razu, skóra została wspaniale odżywiona i nawilżona, podrażnienie złagodzone, zaczerwienienie trochę zbladło i nawet skóra przestała się sypać. Po zmyciu maseczki posmarowałam twarz kremem Cetaphil, żeby utrzymać odżywienie. Po tym 'pierwszym etapie SPA' zrobiłam trening, który musiałam zawiesić po pierwszych dwóch dniach, kiedy dopadły mnie koszmarne zakwasy. Najwyraźniej ciało za bardzo przyzwyczaiło się do słodkiego leniuchowania i przeżyło szok po powrocie do ćwiczeń ;) Na szczęście dziś już było wszystko ok i spokojnie sobie potrenowałam. Po kolacji wróciłam do tematu rozpieszczania się: na wilgotne włosy nałożyłam cudowną maskę Alterra z granatem i aloesem, którą po prostu uwielbiam. Zachwyciła mnie od pierwszego powąchania, a kiedy jej użyłam, już wiedziałam, że zagości na bardzo długo w mojej łazience. Niesamowicie nawilża i odżywia włosy, które stają się przy okazji bardzo gładkie i miękkie. Zapach jest cudowny, w ogóle nie czuć chemii, tylko soczyste owoce. Konsystencja taka, jaką wg mnie powinny mieć maski i którą określam jako 'średniogęsta". Zmieniłabym trochę opakowanie, bo ta stojąca tubka może i jest estetyczna, higieniczna i co-tam-jeszcze, ale trochę uniemożliwia wydobycie produktu, kiedy już niewiele go zostało. A więc opakowanie do wymiany: na przykład na słój i to sporo większy. Wtedy już na pewno wszyscy będą w 100% zadowoleni! Po nałożeniu sporej ilości maski włosy zawinęłam na czubku głowy w koczek-ślimaczek, zawinęłam je w folię spożywczą, ociepliłam nawiewem z suszarki, zawinęłam w ręcznik i znowu ociepliłam nawiewem. Teraz już siedzę sobie z takim turbanem na głowie ponad godzinę i zaraz pędzę do łazienki na długą kąpiel. Do zmycia maski użyję szamponu ISANA Urea, a na końcówki nałożę odżywkę d/s Garnier Goodbye Damage. Ciało porozpieszczam solą do kąpieli i hawajskim mydełkiem, o którym pisałam TUTAJ. Lecę teraz do łazienki, a poniżej wrzucam zdjęcie dzisiejszych włosowych "trzech muszkieterów" ;) Trzymajcie się!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak zaplanować życie?

Znowu piszę późnym wieczorem, ale obiecałam sobie, że będę tu codziennie. To jestem. Dzień był całkiem miły, skończył się mój Weekend Nicnierobienia, więc odetchnęłam z ulgą (sic!) i trochę posprzątałam, skróciłam spodnie (tak. sama. ręcznie.), zrobiłam lekcję z uczniem i trochę poplanowałam przyszłość bliższą i dalszą. Z przyszłości bliższej, aczkolwiek mocno związanej z przyszłością dalszą, czeka mnie rekrutacja na studia drugiego stopnia. Co, gdzie, jak -  w tej kwestii więcej zdradzę dopiero za jakiś czas. Natomiast jeżeli chodzi o przyszłość "bliską-najbliższą", planowanie znacznie uprzyjemniła paczuszka z północy :) Dawno temu zamawiałam darmowe broszurki turystyczne na jednej stronie. Niestety, strona zmieniła nieco swój profil i już nie ma wysyłki broszurek. Na szczęście nie jestem typem, który łatwo się poddaje i postanowiłam pociągnąć za odpowiednie sznureczki. Tym sposobem dotarłam do redakcji jednej strony turystycznej traktującej o Finlandii, gdzie - mimo, że no

I moja kariera aktorska legła w gruzach

A zapowiadało się tak dobrze... Przypadkiem trafiłam na ogłoszenie, że w okolicy będzie kręcony film i ekipa poszukuje statystów. Wymagany wiek się zgadzał, więc wczoraj z nudów stwierdziłam - a co mi tam, nie mam nic do stracenia, wyślę im swoje zdjęcia i najwyżej ktoś się pośmieje. Chciałabym zobaczyć swoją minę, kiedy dziś po południu sprawdziłam maila i zobaczyłam odpowiedź. Ba, ZAPROSZENIE na plan filmowy. I co? I muszę zrezygnować, bo zdjęcia będą realizowane w piątek od wieczora do wczesnych godzin porannych w sobotę. A akurat w tę sobotę moja przyjaciółka ma ślub i nie może mnie tam zabraknąć. Masz Ci los, a już czułam pod stopami czerwone dywany Hollywood :( A tak serio, trochę szkoda, bo zawsze mnie ciekawiło powstawanie tego typu produkcji. Może kiedyś jeszcze będzie szansa, teraz wracam do moich książek i fińskiego :)

Hawajskie mydełko

Tak, tak, zamierzałam pisać tu codziennie, jednak nie przewidziałam problemów z internetem. Zresztą, problemy z internetem mają to do siebie, że nie sposób ich przewidzieć - weźmy na przykład taką sytuację; Spokojne, ciepłe popołudnie. Do domu przyjechał mój Brat z kumplem opowiedzieć o ich podróży na Hawaje, z której dzień wcześniej wrócili. Pokazują zdjęcia, Brat jeszcze chciał skorzystać na swoim laptopie z internetu, więc podałam mu hasło do sieci, wszystko pięknie i cudownie. Kilka godzin później pojechali, ja zrobiłam sobie lekką kolację i zasiadłam przed komputerem, żeby przejrzeć fora, zrobić trening i szybko biec pod prysznic, bo ze Skarbem byliśmy umówieni na Skype. A tu cios w samo serce - nie można ustanowić połączenia. Połączenie niezaufane. Sprawdź datę i godzinę w celach bezpieczeństwa. JA NIEZAUFANA?! Komunikat kazał czekać kilka godzin. Poczekałam dwie. Dwie to przecież parę godzin, a od pary niedaleko do kilku. Zadzwoniłam do operatora, miły pan obiecał szyb